|
|
 |
Kurt Cobain wraz ze swoim przyjacielem Kristem Novoselic i basistą Stevem Newmanem w 1985r. postanowili założyć zespół o nazwie Ed Ted And Fred. Kurt grał w niej na perkusji, a Krist na gitarze. Jednak po pewnym czasie basista stracił palec u ręki i musiał zrezygnować z grania w zespole, więc odszedł. Kurt i Krist postanowili w takim wypadku zaprosić kogoś z zepołu The Melvins. Zespół również zmienił nazwę na Skid Row. Nazwa zespołu wraz ze zmienianiem się grupy wielokrotnie zmieniała nazwę (Bliss, Sellout, Throad Oyster, Pen Cap Chew, Windowpane i ostatecznie Nirvana) Z czasem Kurt porzucił perkusję i zaczął grać na gitarze i śpiewać. Krist w takim wypadku musiał przesiąść się na bas. Gorzej było z perkusistą. Na początku był nim Baron Burckharda, który po przyjściu na próbę na kacu został wyrzucony. Następnym perkusistą został Crover z The Melvins. Z jego pomocą grupa wyjechała do Olympi gdzie zamieszkali . Wiedzieli że w rodzinnym Aberdeen nie osiągną sukcesu. Dla Kurta liczyło się to że po raz pierwszy ktoś docenił ich muzykę. Był to szef lokalnej wytwórni płytowej K-Records. Zimą 1987r. Kurt z Kristem postanowili wyjechać do Seattle. Kurt szukał tam jakiejś większej wytwórni. Jego najbliższy przyjaciel Jack Endino, który miał znajomości w Seattle wysłał taśmę do ośmioletniej wytwórni Sub-Pop. Jonathan właściciel Sub-Pop(u) był oczarowany głosem Kurta więc postanowił wydać jedną płytę zespołu. Jednak problem trwał z szukaniem odpowiedniego perkusisty. Najpierw był Dave Foster (szybko odszedł z zespołu), a następnie Chad Channing. Był on dość dobrym perkusistą. Z pomocą gitarzysty Jasona Evermana zespół nagrał pierwszą oficjalny album "Bleach". Wtedy właśnie zmieniono nazwę zespołu na Nirvana. Po pewnym czasie coś w zespole zaczęło się psuć. Jak mówił Kurt Chad nie pasował do grupy "Był raczej Jazzowym perkusistą". Dlatego też pałkarz musiał odejść. Po wielu trudach trafili na znakomitego pałkarza. Był nim Dave Grohl, który znakomicie pasował do ich zespołu. Grupa bardzo szybko się rozwinęła. Kurtowi zaczął odpowiadać punk-rock i hard-cor. Po podpisaniu kontraktu z DGG/Geffen Records zespół wydał album "Nevermind". Singlem promującym płytę stał się "Smells like teen Spirit". Utwór od razu podbił listy MTV, a album Nevermind sprzedawał się jak ciepłe bułeczki. Jednak ta płyta zmieniła wszystkich. Kurt zaczął brać heroinę, Krist zaczął popijać, a Dave zasłynął z upodobań cielesnych. W zespole ponownie zaczęło się psuć. Kurt nie dość, że miał problemy w zespole to jeszcze po ślubie z Courtney miał problemy z powodu prasy. Gazety często wyolbrzymiały ich problemy rodzinne. Równie często kłamały. 15 grudnia ukazał się album "Incesticide". Płyta sprzedawała się dobrze. Problemy Kurta w rodzinie i zespole nadal trwały, a Kurt coraz bardziej uniezależniał się od narkotyków. 13 września 1993 roku powstał ostatni album Nirvany "In Utero". Ponad dwa miesiące później 18 listopada Nirvana dała koncert w Nowym Jorku. W zespole działo się coraz gorzej. Koncert który odbył się 8 stycznia był ostatnim koncertem grupy. 3 marca Kurt próbował popełnić samobójstwo. Wziął 50 tabletek rohyplonu. Dzięki interwencji Courtney w porę udzielono mu pomocy. 10 marca po powrocie do Seattle po sprzeczce z żoną Kurt zamknął się sam z pistoletem w pokoju i groził, że się zabije. 30 marca poleciał do kliniki odwykowej w Los Angeles. Był tam tylko dwa dni. Nie wiadomo co robił do 5 kwietnia gdzie widziano go w parku. Był bardzo wychudły. Kilka godzin później zamknął się w pokoju w swoim domu napisał list pożegnalny i popełnił samobójstwo.
Śmierć Kurta oznacza koniec Nirvany, a nie koniec Kurta.
Kurt zawsze będzie z Nami bo legendy nie umierają.
Jego muzyka będzie w Nas.
Jego dusza będzie w Nas.
W listopadzie 1996 roku powstała płyta "From The Muddy Banks Of The Whiskah", która jest zbiorem najlepszych utworów Nirvany. Stanowi ona hołd złożony Kurtowi od kolegów z zespołu...
Muniek Staszczyk (T.Love): "Nirvana przywróciła mi wiarę w siłę rocka. W siłę gitary. To największa zasługa Cobaina. Od niego zaczął się powrót do gitarowego grania. Nirvana natchnęła mnie wielkim optymizmem na lata dziewięćdziesiąte. Optymizmem, którego już teraz nie podzielam. Wydawało mi się, że ta dekada zacznie się i skończy z taką samą energią. Gdy po raz pierwszy usłyszałem "Smells Like Teen Spirit", wiedziałem, że tak grupa od razu wchodzi tą piosenką do klasyki rock & rolla. Energia, która jest w tym kawałku, bardzo mocno na mnie podziałała. Co jakiś czas pojawiają się grupy które działają niczym katapulty. Grupy, które jednym czy dwoma albumami wchodzą do historii i zmieniają muzykę. Tak samo, jak co jakiś czas pojawia się facet, który z marszu dołącza do galerii rockowych straceńców. Cobain miał to gdzieś zapisane. Widać było, że tak się stanie. Na pewno Kurt trafi dobrze w pewne zapotrzebowanie. Chłopak był interesujący, niebrzydki, pokręcony. Dziewczyny na niego reagowały. Moda na takich szaleńców jest zawsze. Ale oprócz tego facet był wrażliwy i na pewno zagubiony. Zdecydowanie nadawał się na bohatera pokolenia. Jego śmierć dodał tu pikanterii. Coś w nim było. W końcu nie byłem już nastolatkiem, ale gdy usłyszałem jego piosenki, poczułem ten sam dreszczyk, którego dostałem przy pierwszych utworach T.Rexów, Pistolsów czy Clashów... "
Słowa Krista Novoselica, zaraz po śmierci Kurta: "Zapamiętamy Kurta takim jakim był: miłym, pełnym troski, hojnym człowiekiem. Niech jego muzyka pozostanie z nami na zawsze. Kurt podchodził do swoich fanów zgodnie z głęboko zakorzenioną w punk rocku etyką: żaden zespół nie jest wyjątkowy, a żaden muzyk nie jest koronowaną głową. Jeśli masz gitarę i czujesz coś w sobie, zacznij grać i nadaj temu znaczenie. Jesteś supergwiazdą, pogrążoną w dźwiękach i rytmach, które są tak bardzo ludzkie. To jest muzyka. Możesz też grać na gitarze jak na perkusji, złap tylko feeling i pozwól, by wypłynął prosto z twego serca. Kurt przemawiał bowiem do naszych serc. I tam na zawsze pozostanie on i jego muzyka."
Adam Wolski (Golden Life): Czas na pewno działa na korzyść Nirvany. To po prostu wielki zespół. Jest jakaś prawda w tej muzyce. Szczerość, żadnej sztuczności, niema zwykły garaż, ale też każdy numer Kurta Cobaina to dobra piosenka. Tę pustkę, która się zrobiła w muzyce po zniknięciu Nirvany, jeszcze dziś można dostrzec... (...)
Michael Azerrad: W nekrologach i artykułach prasowych o jego śmierci pisano o Cobainie jako o udręczonym buntowniku i znękanym głosie pokolenia. Po jego śmierci, podobnie jak za życia, niewielu - jeśli w ogóle tacy byli - widziało w nim zwykłego człowieka. Oto jak wyglądał Kurt, jakiego zapamiętałem:Miał 173 cm wzrostu i ważył 53 kg. Był drobny, a nawet przeraźliwie chudy. Pod rozpinanym swetrem, w którym uwielbiał chodzić, i podartymi dżinsami, nosił kilka warstw ubrań, żeby wyglądać masywniej. Miał kłopoty z cera, co było spowodowane zarówno brakiem słońca i dietą składającą się wyłącznie z mrożonek, jak i środkami farmaceutycznymi. Zawsze zdumiewało mnie, że człowiek o tak skromnej posturze potrafi wydobyć z siebie tak potężne dźwięki, podobnie jak to, że czterokilogramowe niemowlę potrafi krzyczeć tak głośno, że aż bolą uszy."
|
|
 |
|
|
|
|